Pierwsza rozmowa o pracę
Po skończeniu technikum zacząłem aktywnie szukać sobie pracy typu: doradca klienta i tym podobnych. Jako pierwsza pracę na pełnym etacie szukałem czegoś co nie wymagało by dużego nakładu czasu po pracy, abym mógł na spokojnie rozwijać swoje pasje. Po dość niedługim czasie poszukiwania takiej pracy wpadłem na ofertę w sklepie meblowym jako kierowca kat.B. Kilka dni po złożeniu CV zadzwoniła do mnie miła Pani(była to prawdopodobnie Pani sekretarka). Umówiliśmy się na rozmowę na kolejny dzień. Przyszedłem 10 minut wcześniej tak aby się nie spóźnić. Myślę że to najgorsze co może być czyli spóźnić się na rozmowę o pracę. Co prawda i tak jeszcze musiałem poczekać bo osoba, która zajmowała się rekrutacja była zajęta. Po około 20 minutach od mojego wejścia do sklepu zostałem poproszony o wejście do biura. Siedział tam starszy Pan, który miał nie zbyt przyjemny wyraz twarzy. Na początku zaczęliśmy rozmawiać o tym, że jednak nie dostanę pracy jako kierowca, ponieważ nie jak to określił rekruter: nie mam odpowiedniego doświadczenia i jestem młody. Skoro szukali doświadczonego kierowcy to dlaczego nie napisali tego od razu w ofercie? Obydwie strony zarówno firma jak i kandydaci nie tracili by cennego czasu. Pan następnie zapytał mnie o to czy może nie chce na początek pracować u nich na stolarni jak później się okazało nie chodziło mu nawet o ten sklep, w którym rozmawialiśmy a oddalonym o prawie 30 km. Ale to nie koniec zaskoczeń z mojej strony bo pomyślałem sobie że skoro tu już jestem to wysłucham co ma do powiedzenia w sprawie pracy na tej stolarni. Jednak niestety nie dowiedziałem się za dużo, ponieważ Pan był bardzo tajemnicy i na moje pytanie odnośnie wynagrodzenia opowiedział mi anegnote o znanych piłkarzach która brzmiała mniej więcej tak:
"Robert Lewandowski zanim był jednym z bardziej znanych piłkarzy i jednym z lepiej zarabiających grał za nie duże pieniądze. I dopiero po jakimś czasie gdy się wykazał zdobywał coraz więcej goli itp. zwiększała się również jego pensja.".
I to tyle. Nie dowiedziałem się za jaką stawkę miałbym pracować a to chyba jednak dość ważne bo nie oszukujmy się, ale nikt nie pracuje dla samej satysfakcji z tego że pracuje. Kolejna rzecz o którą zapytałem to rodzaj umowy. Pan zrobił wielki oczy jakbym pytał nie wiadomo o co. I tutaj znowu się zawiodłem na odpowiedzi, ponieważ okazało się że miałbym przepracować tydzień na okresie próbnym bez jakiejkolwiek umowy. I tutaj włączyła mi się lampeczka w głowie, że chcą mnie zrobić w przysłowiowego konia. Nie chciałem się po tym przepracowany tygodniu przekonać czy miałem rację czy też nie. Więc podziękowałem i wyszedłem..
Komentarze
Prześlij komentarz